Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Kurier”: Przekonanie, że życie to również obowiązek [RECENZJA]

Dariusz Pawłowski
bartosz mrozowski/kurier
W pewnym sensie filmy o Jamesie Bondzie nie jest trudno robić. To zmyślona postać, wszystko jest możliwe, o jakości w dużej mierze decydują pieniądze. Trudniej bywa zrealizować dobre kino o autentycznym bohaterze. I to z polskim budżetem.

Jamesem Bondem trochę niepotrzebnie podpierali się producenci i reżyser Władysław Pasikowski, zapewniając, że oparty na historii życia Jana Nowaka-Jeziorańskiego „Kurier” to opowieść, której scenarzyści produkcji o agencie 007 pewnie by nie wymyślili. Nie od dziś wiadomo, że życie pisze najlepsze scenariusze, ale ze względu na fikcyjność, przeznaczenie ku rozrywce oraz realizacyjny rozmach związane z jednym, a realny tragizm losów drugiego wespół z rodzimymi możliwościami, lepiej dla odbioru polskiego filmu obu panów i poświęconej im stylistyki nie mieszać. By nie trafić do kina z niewłaściwym nastawieniem.

Bo „Kurier” to przede wszystkim więcej niż solidne kino historyczne, z sensacyjnym napięciem (nawet jeżeli w anachroniczny sposób budowanym), odnoszące się do tak niemodnych lub nierozumianych dziś pojęć jak patriotyzm, odpowiedzialność, obowiązek (które zresztą mają znaczenie i w filmach o Jamesie Bondzie) oraz dające istotną, elementarną odpowiedź na pytanie o sens Powstania Warszawskiego.

Realizatorzy „Kuriera” z bogatej działalności (wojennej i powojennej) Jana Nowaka-Jeziorańskiego wydobyli na ekran jeden, za to wymowny fragment. Obraz otwiera poruszająca scena rozgrywająca się w okupowanej, przerażonej, ale pałającej żądzą zemsty Warszawie, następnie przenosimy się do Londynu, gdzie spotykamy Jana Nowaka-Jeziorańskiego, używającego pseudonimu Jan Nowak i ubiegającego się o spotkanie z premierem Winstonem Churchillem. Gdy okazuje się, że Brytyjczycy nie tylko nie udzielą Polsce pomocy w razie podjęcia walki z okupantami, ale jeszcze sugerują, by przywódcy Państwa Podziemnego poddali się decyzjom Sowietów, polski oficer - na kilkadziesiąt dni przed inicjującą powstanie godziną „W”, otrzymuje zadanie dotarcia do Warszawy i przekazania tajnych materiałów oraz decyzji Anglików generałowi Tadeuszowi „Borowi” Komorowskiemu i dowództwu Armii Krajowej. Zarazem Nowak-Jeziorański dostaje sprzeczne zalecenia. Premier rządu na uchodźstwie Stanisław Mikołajczyk domaga się, by kurier przekonał „Bora” do powstania licząc, że da mu to argumenty w pertraktacjach z aliantami i pomoże wyrwać Polskę z sowieckiej strefy wpływów. Naczelny wódz generał Kazimierz Sosnkowski żąda natomiast, by powstanie powstrzymać, uznając, iż w zaistniałej sytuacji oznacza ono zagładę mieszkańców stolicy oraz jedynie akt rozpaczy. Jan Nowak zostaje przetransportowany do włoskiej bazy aliantów w Brindisi, a następnie samolotem do kraju, w okolice Tarnowa. Poczynania kuriera śledzą nazistowscy szpiedzy. Co więcej, pertraktacje z „Borem” gotowi są podjąć Niemcy, którzy, jak twierdzą, dozbroją Armię Krajową, jeżeli wystąpi ona przeciwko Armii Czerwonej, przekonując, iż następujący na okupowaną Polskę Sowieci są wrogiem jeszcze okrutniejszym.

Pasikowski buduje siłę swojego filmu na wątpliwościach targających głównym bohaterem, ale i przekonaniu, że nie można oceniać postaw ludzi czasu II wojny światowej jedynie z dzisiejszej perspektywy, ponieważ nie jesteśmy w stanie pojąć w pełni okoliczności, w których przyszło im żyć i decyzje podejmować. Reżyser zgrabnie prowadzi wojenną odyseję kuriera, przemieszczającego się samolotami, pociągami, samochodami, furmankami (nawet podejmującego próby jazdy na rowerze). Prostymi, tradycyjnymi środkami konstruuje opowieść, sięgając i po sztuczki mające zaskoczyć widza (np. scena likwidacji Nowaka, podejrzewanego o zdradę). Nie wszystkie elementy udało mu się utrzymać w garści - najsłabszym jest wątek z agentką gestapo, który od pewnego momentu sprawia wrażenie, jakby reżyser nie wiedział, co z nim począć, a w scenie ukradkowych telefonów do przełożonych ociera się o śmieszność.

Odkryciem filmu dla masowego widza jest Philippe Tłokiński - świetnie prezentujący się na ekranie, jako Nowak zawieszony jeszcze między zwyczajnością a bohaterstwem, w wykuwającej się dopiero w ogniu dorosłości. W rolach drugoplanowych najciekawiej wypadli Grzegorz Małecki jako generał Tadeusz „Bór” Komorowski, Mariusz Bonaszewski w roli generała Leopolda „Niedźwiadka” Okulickiego, Tomasz Schuchardt jako Kazimierz Wolski, Wojciech Zieliński w roli Włodka i Patrycja Volny jako łączniczka Marysia.

Władysław Pasikowski w „Kurierze”, na szczęście, nie „rozprawia” się z naszą historią, nie tworzy też jej alternatywnych wersji. Pokazuje człowieka w nieludzkiej rzeczywistości, oddaje atmosferę Warszawy przed powstaniem i stwarza okazję do rozmowy. Czasem to właśnie jest najcenniejsze.

Kurier, Polska, reż. Władysław Pasikowski, wyst. Philippe Tłokiński,

★★★★☆☆

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „Kurier”: Przekonanie, że życie to również obowiązek [RECENZJA] - Dziennik Łódzki

Wróć na lodzkie.naszemiasto.pl Nasze Miasto