Najbardziej myśliwych boli sprzedaż siedziby sieradzkiego PZŁ przy ul. Jana Pawła II. Reprezentacyjny i charakterystyczny obiekt, który im służył przez lata, został bowiem wybudowany w latach 80. ub. stulecia ich siłami, a teraz - po sprzedaży - stanowi wręcz karykaturę działań władz. Dość powiedzieć, że siedziba myśliwych skurczyła się do wynajmowanego tu pomieszczenia, a w dużej części budynek został zagospodarowany na sklep mięsny.
- Budowa tej siedziby to była inicjatywa grupy ludzi, którzy chcieli działać na rzecz myśliwych i dzięki ich zaangażowaniu obiekt powstał za niewielkie pieniądze, bo praktycznie społecznie. Mieliśmy ładny pod względem architektonicznym obiekt, który powinien nam służyć dalej i być wykorzystywany przez myśliwych nie tylko na własne spotkania i związane z naszą działalnością sprawy, ale również chociażby na działalność edukacyjną i ekologiczną. Było to miejsce, z którego byliśmy dumni, a teraz mamy, to co mamy – słyszymy od jednego z niezadowolonych myśliwych.
Ich środowisko bulwersuje też fakt, że wszystko działo się poza ich plecami. O szczegółach działań majątkowych – jak zapewniają – nikt ich nie informował. Mleko wylało się dopiero wraz z kontrolą przeprowadzoną przez Główną Komisję Rewizyjną PZŁ w styczniu tego roku. Myśliwi dotarli do protokołu pokontrolnego, w którym wykazano szereg nieprawidłowości. – Boimy się jednak, że wszystko zostanie zamiecione pod dywan i nie dowiemy się, kto jest za to odpowiedzialny. Bo teraz wszyscy zapewniają, że o niczym nie wiedzieli. A gdzie był cały zarząd i okręgowa rada, która według statutu powinna kontrolować jego działania? Gdzie nad tym wszystkim był nadzór krajowej rady? – słyszymy od strony myśliwych.
Co wytknięto w wyniku kontroli?
Co wykazała kontrola i co w ślad za nią wytykają sieradzcy myśliwi? Największe zastrzeżenia budzi właśnie sprawa związana z remontem i sprzedażą siedziby PZŁ w Sieradzu. Wspominany obiekt – jak wynika z protokołu - został nie dość, że sprzedany po za niskiej cenie, to jeszcze przed transakcją „wpompowano” w niego ogromne pieniądze. Obiekt, którego wartość rynkową oszacowano na 600 tys. zł został najpierw odnowiony za 300 tys. zł, a potem sprzedany za… 500 tys. zł. - Z prostej kalkulacji wynika, że na tej transakcji utracono potencjalną korzyść rzędu 400 tys. zł, a całość to czysta niegospodarność – wskazują myśliwi.
Więcej w tygodniku Nad Wartą
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?