Sieradzanin pokonał Amerykę. Rozkochana w rowerowych wyprawach para swoją eskapadę – którą zapowiadaliśmy na naszych łamach - rozpoczęła z końcem lutego od Halifax w Nowej Szkocji. Po przylocie zastała ich najcięższa od ćwierćwiecza zima i przyszło im czekać kilka tygodni zanim skończyły się zamiecie, stopniał śnieg, podniosła temperatura i dało się wsiąść na rowery. Musiała nadejść połowa kwietnia.
Sieradzanin pokonał Amerykę. Kanada nieco rozczarowała
- Nowa Szkocja i Nowy Brunszwik były dość ponure i pogrążone jeszcze w zimowym śnie. Sezon turystyczny rozpoczyna się tam dopiero od czerwca. Nocowaliśmy więc często w namiocie rozbijanym w przydrożnych lasach lub też korzystaliśmy z gościnności ludzi. Pogoda nas nie rozpieszczała, z jednej strony były roztopy i powodzie, z drugiej zdarzały się jeszcze burze śnieżne. Bezchmurnemu niebu towarzyszyła temperatura minus jedenaście stopni Celsjusza, spokojne i ciepłe dni przeplatały się z wietrznymi i chłodnymi. Przypominało to raczej początek jesieni niż wiosny – relacjonuje Piotr Margiel.
O zmianie trasy zdecydowało jednak co innego. - Po dotarciu do rzeki Św. Wawrzyńca w prowincji Quebec trasy zaczęły się robić dość nieprzyjemne z racji dużego ruchu i po prostu nudne. Po dotarciu do Montrealu zdecydowaliśmy, że damy Kanadzie jeszcze jedną szansę. Po kilkudniowym odpoczynku wyjechaliśmy w kierunku północnym, gęsto zalesionym, z setkami jezior i stawów, dziką zwierzyną i małą liczbą ludzi, o co nam przecież chodziło! Dotarliśmy aż do miasteczka Val d'Or, ktore jest centrum wydobycia metali szlachetnych. Przedtem jednak zaliczylismy spotkania z naturą. Z łosiami, które na szczęście okazały się płochliwe. I niedźwiedziem, który trochę nas wystraszył, kiedy zaczął węszyć obok naszego namiotu – wspomina sieradzanin.
Sieradzanin pokonał Amerykę. Stany zachwyciły
Granicę z USA para śmiałków przekroczyła w pobliżu jeziora Huron i rzeki St. Clair. - Podróżowanie rowerem po USA - mimo bardzo dużego natężenia ruchu, wszechobecnych ciężarówek i pick-upów - to czysta przyjemność. Idealne wręcz mapy tras rowerowych, wiele udogodnień po drodze i niesamowite krajobrazy. No i do tego bardzo życzliwie nastawieni i ciekawi podróżnych ludzie. Chętnie rozmawiający na wszelakie tematy, choć niestety włączniez polityką, zapraszajacy nas spontanicznie do swoich domów i opowiadajacy mnóstwo historii. To był oczywiście ogromny bonus dla nas – _mówi Piotr.
Mocno wyczekiwany, bo w wyprawie liczył się nie tylko sam fakt podróży, ale właśnie spotkania z ludźmi, które stać się miały kanwą książki zatytułowanej przez podróżników z angielska i niemiecka „Snapshots – stories about heimat”, czyli „Migawki – historie o małej ojczyźnie”.
W Stanach o monotonii podróżowania mowy już nie było, bo krajobraz zmieniał się z dnia na dzień. Rowerzyści odwiedzili m.in. upadłe miasto Detroit (Piotr: _„powoli wracające do normalności, wciąż jednak w większości opustoszałe i zadłużone”), przyjazny cyklistom stan Missouri („można go przejechać prawie w całości ze wschodu na zachód po 400-kilometrowej ścieżce rowerowej. Jedna trasa, zero samochodów, można zapomnieć o mapach i nawigacji”), nieprzewidywalny pod względem aury Kansas („zdarzają się tam upały do 45 stopni Celsjusza przy 90-procentowej wilgotności, silne wiatry i susze. Dla nas na szczęście aura była łaskawa, nie było aż tak gorąco, wiało tylko czasami i nawet lekko padało, co podobno było ogromną anomalią”), górzyste Kolorado („najwyższa przełęcz znajduje się na wysokości 3.448 m. Jest o ok 25 procent mniej tlenu, na początku choroba wysokościowa daje się więc we znaki! Ale Góry Skaliste to przepiękne krajobrazy, malownicze trasy, urokliwe miasteczka, dzikie pola namiotowe w pobliżu szczytów i ogólnie dostępne gorące źródła idealne dla obolałych nóg”), surrealistyczne Utah („kaniony duże i małe, niesamowite formacje skalne, skalne pustynie, ale też straszne upały i brak wody”) oraz pustynna Nevada („miasteczka oddalone od siebie o co najmniej 100 km, brak wody i trasa nr 50 nazwana kiedyś najsamotniejszą autostradą Ameryki“). A na końcu Kalifornia z dwudziestometrowymi sosnami, świeżym powietrzem, strumieniami górskimi ,winnicami i sadami oraz mostem Golden Gate na radosny finał.
Sieradzanin pokonał Amerykę. Teraz czas na pisanie książki
- Zmiana trasy wpłynęła bardzo pozytywnie na nasze samopoczucie, ale przede wszystkim urozmaiciła podróż i na pewno wniosła sporo do zawartości książki za sprawą kilku przygód i barwnych charakterów spotkanych po drodze. Chcemy jak najszybciej zabrać się za pisanie, sortowanie i wybieranie zdjęć – przekonuje Piotr zapowiadając, że robocza wersja książki, na wydanie której podróżnicy zdobyli fundusze za pomocą społecznościowej zbiórki w internecie, powinna być gotowa za kilka miesięcy.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?