Stracili dom w pożarze. Pomoc dla pogorzelców ze wsi Chodaki przyszła z internetu (ZDJĘCIA)

Stracili dom w pożarze. Pomoc dla pogorzelców ze wsi Chodaki przyszła z internetu. Tuż przed świętami małżeństwo ze wsi Chodaki straciło dom w pożarze. Na pomoc ruszyli im znajomi z forum dla seniorów.

To były smutne święta dla dwojga emerytów ze wsi Chodaki w gminie Zadzim. Kilkanaście dni temu pożar strawił ich dom. Z dymem poszedł dorobek ich życia, w tym potężny zbiór 6 tysięcy książek. Dobiegający do siedemdziesiątki małżonkowie uratowali się tylko dlatego, że tej nocy spali w usytuowanym obok pomieszczeniu gospodarczym. Ich dom miał bowiem przejść remont.

- Malować mieszkania miałem wprawdzie dopiero wiosną, ale już teraz postanowiłem ponaprawiać ściany - przyznaje mężczyzna, który pragnie zachować anonimowość. - Przeniosłem więc dwie kanapy oraz piecyk - kozę do ogrzania. Kiedy wyrwany ze snu przez kierowców, którzy z drogi dostrzegli pożar, zobaczyłem, iż ogień sięga aż po kalenicę, pomyślałem, że gdybyśmy tam zostali na noc, już by nas nie było.

Stracili dom w pożarze

Od pożaru uratowały się też trzy psy bernardyny. Tyle szczęścia co Calineczka, Kruszynka i Amorka nie miały jedynie koty, które spłonęły.

- Kiedy odjechała straż zostaliśmy w mokrych ubraniach, bez dokumentów, pieniędzy, telefonu, prądu i zapewniającego łączność z ludźmi komputera - mówi mieszkanka Chodaków. - I to właśnie brak laptopa... przywrócił nam wiarę w ludzi.

Jak to możliwe? Trzeba wiedzieć, że małżonkowie od dłuższego czasu udzielali się na jednym z forum dla seniorów. Kiedy stracili dom, poszkodowana w pożarze kobieta postanowiła pożegnać się z internautami na dłużej, tłumacząc, iż nie ma dostępu do internetu, i że nie ma jak do nich pisać i...

- Od razu zaczęły się pytania, co się stało - opowiada. - Nie spodziewałam się, że ludzie, których znałam jedynie z sieci, od razu ruszą z bezinteresowną pomocą. Tym bardziej, że ja nie byłam jakimś gigantem internetowym. Przez 6 lat miałam 4 tysiące wpisów, nie jest to duże osiągnięcie.

Fala pomocy ruszyła od razu. Już po godzinie wszyscy użytkownicy forum znali nowy numer telefonu pogorzelców. Nazajutrz po pożarze ktoś z Łodzi dowiózł im laptop. Na razie jest on jeszcze bezużyteczny, bo w spalonym domu nie ma internetu, ale dostawca już obiecał go podłączyć i to za darmo w ramach konserwacji sieci! Codziennie kurier dowozi kolejne paczki.

- To był odruch serca - przyznaje Romańska z Tarnowa, która zadzwoniła do naszej redakcji. - Ci ludzie nie prosili nas o nic dla siebie, tylko o karmę dla psów.

- I już pierwszego dnia mieliśmy 150 kilogramów karmy - mówią małżonkowie. - Zjechali do nas ludzie z całej Polski. Z Dąbrowy Górniczej ktoś przywiózł śpiwory, ktoś inny kurtki, buty i ciuchy. Odezwali się nasi internetowi znajomi z Hiszpanii i dalekiej Australii. Niektórych nie znaliśmy nawet z nazwiska. Dopiero, jak usłyszeliśmy "janek2" od razu wiedzieliśmy, o kogo chodzi. Dlatego wołamy do siebie po nickach.

Internetowi przyjaciele poruszyli niebo i ziemię, by pomóc znajomym w potrzebie. Za własne pieniądze zamierzają ściągnąć dla nich kontener mieszkalny, w którym można przetrwać zimę. Z oferowanego przez gminę mieszkania socjalnego w Grabinie pogorzelcy zrezygnowali ze względu na swoje trzy psy, które mogłyby nie odnaleźć się w nowym otoczeniu.

Paradoksem jest, że poszkodowany w pożarze mężczyzna jest emerytowanym pułkownikiem pożarnictwa, który pracował w dziale zapobiegania pożarom. I co dziwne, ogień strawił tysiące książek, ale przy wejściu do domu ze zgliszczy spoziera nieruszona okładka, a na niej tytuł "Gaszenie pożarów".

- Gdyby nie pożar, nie poznalibyśmy siły internetu - zauważa mieszkanka Chodaków. - Okazało się, że Polska to nie jest dziki kraj, a ludzie są wspaniali.