Gimnazjaliści z Wartkowic w Zakładzie Rzeźniczo-Wędliniarskim Stanisława Katuszy uczyli się ekonomii

Gimnazjaliści z Wartkowic w Zakładzie Rzeźniczo-Wędliniarskim Stanisława Katuszy w Białej Górze uczyli się ekonomii. To w ramach kolejnej edycji projektu „Na Własne Konto", do której Zespół Szkół w Wartkowicach zakwalifikował się plasując się rok temu w gronie 5 najlepszych szkół spośród 182, które wzięły udział w programie. W środę z kolei gimnazjaliści odwiedzili placówkę Pekao SA w Poddębicach.

Program, w którym biorą udział gimnazjaliści z Wartkowic, służy przybliżeniu wiedzy ekonomicznej uczniom gimnazjów z terenów wiejskich. Ma także kształtować wśród nich postawę przedsiębiorczą oraz pomagać w wyborze ścieżki edukacyjnej, a w przyszłości – zawodowej. Pomysłodawcą i głównym wykonawcą projektu edukacyjnego jest Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej. Program „Na Własne Konto" jest realizowany we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej i Fundacją na Rzecz Rozwoju Wsi „Polska Wieś 2000" im. M. Rataja.

Gimnazjaliści z Wartkowic w Zakładzie Rzeźniczo-Wędliniarskim Stanisława Katuszy

- Zajęcia odbywają się poprzez zabawę - tłumaczy Wioleta Grabska, studentka zarządzania finansami przedsiębiorstw Uniwersytetu Łódzkiego. - Warsztaty polegają na oglądaniu krótkich filmików, udziale w grach dydaktycznych, w trakcie których tworzą rodzajowe scenki, plakaty oraz nowoczesne notatki w postaci mapy myśli. Po zakończonych ćwiczeniach pytam uczestników o ocenę i widzę, że gimnazjaliści wyciągają trafne wnioski.

- W gimnazjum nie ma takiego przedmiotu jak ekonomia - zauważa nauczycielka Jolanta Andrysiewicz. - Poprzez ćwiczenia pokazujące im profil przedsiębiorcy poznają lokalny rynek pracy oraz możliwości zawodowe. Jest to z korzyścią dla młodego człowieka, bo już teraz uczą się tego, co czeka ich w dorosłym życiu.

Gimnazjaliści z Wartkowic zarzucili szefa Zakładu Rzeźniczo-Wędliniarskiego w Białej Górze mnóstwem pytań. Interesowały ich kwalifikacje potrzebne do pracy w firmie o takim waśnie profilu, ale też pytali o największe osiągnięcia oraz skąd wzięło się zainteresowanie branżą mięsną. I Stanisław Katusza cierpliwie odpowiadał, często zaskakując swoich gości.

- Nauka dużo mnie kosztowała, bo nie byłem z tej branży - zdradził właściciel zakładu. - Uczyłem się na błędach, by po 5 latach praktyki uzyskać stosowny certyfikat z Cechu Rzeźników i Wędliniarzy. Wy po to chodzicie do szkoły, by takich błędów, jak ja, nie popełniać. Dziś cała moja nadzieja jest we wnuku Dawidzie, który za rok może dwa przejmie po mnie zakład, który wybudowałem od podstaw. A co jest moim największym osiągnięciem? Pracownicy. Bez ludzi tego zakładu nie ma.